piątek, 7 września 2012

Wenus w znaku Lwa


Od dzisiaj, tj. 7 września aż do 3 października Wenus będzie przebywać w królewskim znaku Lwa.
W tym czasie możemy mieć więcej ochoty na zabawę i seks. Przygodne romanse i niezobowiązujące flirty będą na porządku dziennym. Do tego ekspansywna kobiecość. Po zmysłowym i romantycznym okresie, czas na podkręcenie trochę tempa. Kobiety będą z chęcią podkreślać swoją urodę w jak najbardziej widoczny sposób. Byle zostać zauważoną i przyciągnąć spojrzenia mężczyzn.
Urokliwa Maria Antonina pięknie oddaje moje wyobrażenie Wenus w znaku Lwa. :)




Wenus w znaku Raka

Od 8 sierpnia do wczoraj, Wenus przebywała w romantycznym znaku Raka. Kobiecość jaką nam ofiarowała Wenus była ciepła, matczyna, ale zarazem romantyczna, zmysłowa, tajemnicza. Która z kobiet nie popadła w tym czasie w odrobinę melancholii i nie zamarzyła o bajkowym życiu. :)




piątek, 31 sierpnia 2012

31/08/2012 Pełnia w znaku Ryb

Wraz z końcem tygodnia, a zarazem końcem miesiąca czeka nas pełnia w zwiewnym znaku Ryb.
Sięgnijmy więc, gdzie wzrok nie sięga; usłyszmy to, co niesłyszalne; dotknijmy tego, co nie istnieje. Wyłącz dziś rozum i uwolnij zmysły. Doznaj, poczuj, poddaj się chwili..


piątek, 20 lipca 2012

Trudna decyzja..


Pewnego dnia przyszła do mnie dziewczyna z problemem takim, jak każda inna, która wcześniej pojawiła się w moich drzwiach. Jak zwykle złamane serce, rozczarowanie mężczyzną, którego kochała czy też upewnienie się, czy to jest właśnie ten. Jak wiele historii przerobiłam z tymi nieszczęsnymi kobietami. Każdej z nich starałam się pomóc i dać nadzieję na miłość. Ta dziewczyna niczym się nie różniła od poprzednich. Jednak w momencie, w którym stanęła w moich drzwiach, jakbym zobaczyła siebie samą sprzed dwóch lat. Z czasów, gdy moje serce należało do Niego. Dziewczyna promieniała i roztaczała wokół siebie blask spełnionej miłości. Jednak skoro pojawiła się u mnie, jej duszę coś dręczyło. Dokładnie tak samo jak mnie. Ten sam niepokój, tak jakbyśmy nie potrafiły po prostu być szczęśliwe i cieszyć się tym szczęściem wtedy kiedy trwa. Przyszła, bo szukała czegoś więcej. Zapewnienia, że to wszystko nie jest tylko wytworem jej wyobraźni i, że ona również zasługuje na prawdziwą miłość. Tyle rzeczy w życiu przerobiła, tyle razy miała złamane serce, skąd miała wiedzieć czy i tym razem nie będzie tak samo.
Rozłożyłam karty i aż wstrzymałam oddech. Cóż miałam poradzić tej biednej dziewczynie, gdy los wcale nie chciał żeby jej życie ułożyło się inaczej niż do tej pory. Wiedziałam jednak, że taka informacja ją załamie, a ona już na zawsze straci wiarę w miłość. Była tylko jedna słuszna decyzja jaką mogłam podjąć, czyli powiedzenie prawdy. Tak bardzo szkoda mi było tej dziewczyny, a może tak bardzo szkoda było mi mnie. Mnie sprzed 2 lat. Mnie, która siedziała, tak jak ta dziewczyna, naprzeciw osoby, która miała sprzedać mi słowa pociechy i nadziei. Właśnie na to liczyłam wtedy. Nie chciałam usłyszeć o żadnej skrywanej tajemnicy, o tym, że mężczyzna, którego pokochałam oszukiwał mnie. Wtedy tylko usłyszałam. „Ma pani dwa wyjścia, ale skoro pani do mnie przyszła, to już pani wybrała to właściwe. Może pani stąd wyjść i udawać, że nic nie wie i żyć z tym mężczyzną w ułudzie i pozwolić się oszukiwać do końca swego życia. Bo on nie będzie chciał pani opuścić. Ożeni się z panią i da pani dzieci. Ale przez cały czas będzie panią okłamywał. A może pani stąd wyjść i nie pozwolić, by ktokolwiek panią omamiał i mówił kłamstwa w imię miłości do pani. Jeśli wierzy pani, że jest w stanie podołać którejkolwiek z tych sytuacji, proszę ją wybrać. Nie będzie łatwo w żadnym przypadku. Tylko, że nie wiem czy gorzej jest żyć ze świadomością kłamstwa, czy tego, że postąpiło się słusznie i w najlepszy dla siebie sposób.” Wtedy cała moja aura spełnienia i miłości ulotniła się w jednej sekundzie. Nagle moje serce spowiła czarna plama rozczarowania, zranienia i zgorzknienia. Nie chciałam wierzyć w ani jedno jej słowo, ale w głębi siebie wiedziałam, że to jest prawda. Wiedziałam, że moja intuicja już dawno mi to podpowiadała, ale ja nie chciałam jej słuchać. Teraz, gdy zderzyłam się z prawdą twarzą w twarz i musiałam dokonać wyboru, wydało się to najgorszym momentem mojego życia. Wiele razy plułam sobie w brodę, że zdecydowałam się na tamtą wizytę, że jakie licho mnie tam pchnęło. Przecież dziś mogłabym już być mężatką i mieć dziecko. Tylko, że za jaką cenę..
Spojrzałam jeszcze raz w karty, ale odpowiedź była oczywista. Spojrzałam wtedy na tą młoda kobietę, przepełnioną szczęściem, o błyszczących oczach i z pięknym brylantem na palcu. Jak mogłabym zepsuć jej szczęście. Kto dał mi do tego prawo. W końcu nie jestem żadnym Bogiem, a ludzie sami powinni decydować o swoim losie. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam. „Droga Pani, czego najbardziej na świecie pragnie pani od życia?” „Rodziny. Własnej rodziny. Całe życie marzyłam o tym, by spotkać mężczyznę, który będzie mnie kochał ze wzajemnością i który będzie chciał spędzić ze mną całe życie. Widzi pani, wczoraj mój chłopak mi się oświadczył. Jestem tym faktem bardzo podekscytowana, ale i zarazem przerażona. Całe życie czekałam na tą właśnie chwilę. Ale znamy się zaledwie rok. Skąd mam wiedzieć, czy wszystko pójdzie po mojej myśli?” „Kochasz go?” „Jak nikogo na świecie” „Czy on kocha Ciebie?” „Tak.” „Skąd wiesz?” Pokazała mi jeszcze raz pierścionek na palcu. „Czy gdyby mnie nie kochał, to nie poprosiłby mnie o rękę? Czy to nie znaczy, że właśnie ze mną chce spędzić życie?” Jej głos był pełen nadziei i oczekiwania tego co jej powiem. „A więc proszę Panią, Pani narzeczony kocha Panią. Jednak skrywa pewne tajemnice, których nie chce, bądź nie jest w stanie Pani wyjawić. Jeśli naprawdę tak bardzo się kochacie, dobrze by było byście szczerze ze sobą porozmawiali jeszcze przed ślubem. Jeśli to, co Pani ukochany Pani powie, usatysfakcjonuje Panią i będzie Pani dalej gotowa go poślubić, to proszę robić to co podpowie Pani serce. Jeśli jednak nie spodoba się Pani ta informacja, proszę kierować się rozumem, bo wtedy serce nie będzie najlepszym doradcą. I proszę pamiętać, że decyzja zawsze należy tylko do Pani i nikt nie ma prawa za Panią jej podjąć. Cokolwiek się wydarzy, to Pani życie i to Pani musi je przeżyć, nikt inny. To Pani decyduje w jaki sposób będzie ono wyglądało.” „Nie rozumiem. Jakie tajemnice? Czy to ma coś wspólnego ze mną? Czy nie dojdzie do ślubu?” Widziałam jak niepokój zaczął w niej narastać, a aura radości i miłości zanikać. „Powtórzę jeszcze raz, Pani narzeczony bardzo Panią kocha.” Uspokoiła się. Aura wróciła. „Jedynie dla Pani dobra i spokojnej przyszłości proszę z nim porozmawiać. Oczywiście jeśli tego Pani chce. Bo jeśli nie chce Pani nic wiedzieć, to proszę tego nie robić. Chociaż z drugiej strony po cóż przychodziłaby Pani do mnie..”
Dwa lata temu nikt nie dał mi szansy takiej jaką ja dałam jej teraz. Czy zrobiłam słusznie? Może gdybym wtedy usłyszała takie słowa, które jej przekazałam, sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Często zastanawiam się jak bardzo powinnam być szczera w stosunku do tych wszystkich osób, które do mnie przychodzą. W końcu jakim prawem decyduję o ich przyszłości lub dlaczego kreuję ich rzeczywistość. Ale czy nie po to właśnie do mnie przychodzą? Może potrzebują by ktoś przez chwilę za nich pomalował ich świat, nadał im zupełnie inny wyraz i znaczenie… Pozwolił dostrzec, to czego sami nie potrafią. Jednak czasem nie potrzebnie ingerujemy w naszą rzeczywistość. Pewne rzeczy po prostu muszą się wydarzyć, byśmy mogli się czegoś nauczyć. Czy więc słusznym jest zapobieganie im..
Dziewczyna zapytała jeszcze o kilka innych kwestii i wyszła zadowolona i wciąż szczęśliwie zakochana. Jednak już tam gdzieś na dnie jej serca zapaliła się lampka. Lampka, która nie da jej spokoju i która przyświeci jej drogę w momencie, w którym będzie tego potrzebowała.


czwartek, 12 lipca 2012

My kobiety

Ranią nas, doprowadzają do łez, a po chwili do niebiańskiej rozkoszy. Cierpimy przez nich, nienawidzimy ich, a zarazem nie potrafimy bez nich żyć. Bo cóż nasze życie jest warte bez ciepła i poczucia bezpieczeństwa jakie nam dają. Przyznajmy się szczerz kochamy ich obojętnie jacy są. Mali czy duzi. Dzielni czy tchórzliwi. Piękni czy brzydcy. Jednak zawsze potrafią wywołać uśmiech na naszej twarzy. Ile razy niejedna z nas czekała na jakikolwiek znak, syndrom zainteresowania. Marzyła nocą i na jawie, że jest tą jedyną albo wyobrażała sobie jak niszczy jego życie i doprowadza do rozpaczy za krzywdy wyrządzone. I chociaż jesteśmy silne psychicznie oraz coraz bardziej samodzielne i niezależne, to czy naprawdę jesteśmy gotowe z nich zrezygnować? To drganie serca, uciskanie w żołądku, rozszerzone źrenice, gdy go zobaczymy. Pragniemy by był tylko nasz na zawsze, a czasem tylko na chwilę. Przywołujemy ich, jak piękne syreny magicznym śpiewem kusiły marynarzy i doprowadzały ich do zguby. Jesteśmy dla nich marzeniem a zarazem rzeczywistością. Nie potrafią bez nas żyć jak ryba bez wody, gwiazdy bez nieba, alfa bez omegi. Razem stanowimy jedność czasu, przestrzeni, wszechświata. Możemy pokonać wszelkie trudności i stawić czoła każdemu wrogowi. Zostali stworzeni, by być dla nas, a my dla nich. Starożytny mit opowiada, że jesteśmy jak dusza przedzielona na pół, szukająca swojego uzupełnienia. Bez drugiej części czujemy się samotne i niespełnione. I choć potrafimy ułożyć sobie życie bez nich i poświęcić się innym wartościom, to czy naprawdę tego chcemy? Czy gdzieś w głębi nas nie brakuje nam czegoś? Nie czujemy pustki? Patrzymy w samotności na taflę wody odbijającą w blasku księżyca te miliardy żyć jakie znajdują się gdzieś poza nami. Jesteśmy otoczone tymi istnieniami, a jednak czujemy się samotne. Samotność w tłumie ? to, co nas dopada z każdą chwilą. Mijamy innych na ulicy, w drodze do pracy, szkoły, sklepu, domu. Jadąc autobusem na każdym przystanku patrzymy na drzwi. Czy to już teraz spotka mnie szczęście? ? zadajemy sobie pytanie. A może nie dziś. Może jeszcze nie przyszedł mój czas. Ale kiedy przyjdzie? Mijają lata, dni, godziny, minuty. Mija życie. Czy nawet poza nim gdzieś, ktoś na nas czeka? Pragniemy wejść z uśmiechem na ustach i nadzieją w sercu na nową ścieżkę. I nie bać się, że pomimo porażki, potknięcia o wystający konar drzewa, nie znajdzie się nikt, kto nas podtrzyma lub złapie w odpowiednim momencie. Tak więc na naszej ścieżce poszukiwacza i realizatora marzeń potykamy się co chwila z nadzieją, że a może właśnie teraz ktoś mnie wesprze. I tak idziemy przez życie z licznymi siniakami, ranami i zadrapaniami. Coraz silniejsze, samotne, ale i liczące tylko na siebie. Wiedzące, że możemy liczyć tylko na siebie. Pomimo mas nas otaczających wciąż jesteśmy samotne. Nawet gdy widzimy ten blask uczucia w drugich oczach. Bo czy te oczy mogą nas naprawdę pojąć? Jesteśmy skomplikowane i złożone jak życie, wszechświat, sens istnienia. A zarazem delikatne jak piórko, bezbronne jak noworodek, czułe jak matka dla dziecka, namiętne jak fala głaszcząca z pożądaniem brzeg plaży, wrażliwe jak pierwszy pączki kwiatów wiosną. Kochamy i chcemy być kochane. Żyjemy dla siebie i dla innych. Pragniemy i dajemy. Byłyśmy, jesteśmy i będziemy!



POROZMAWIAJ Z NIM


To jest jedno z moich ulubionych opowiadań. Pierwsze z serii Ona&On, historii widzianych oczami obu płci. Jak wiele nieporozumień może wyniknąć z braku komunikacji między kochającymi się ludźmi. Przeczytajcie sami..

**** 

ONA:
Za każdym razem, gdy dotykałeś mojego ciała, czułam się jak kamień. Za każdym razem, gdy szeptałeś mi do ucha czułe słowa, wokół mojego serca budował się większy mur. Nie zauważyłeś tego. Myślałeś, że kocham cię równie mocno, co kiedyś. Ja wiedziałam, że twoja miłość zaczynała stawać się tak sztuczna i plastikowa, jak ta głupia ramka na zdjęcia, którą kupiłeś mi w sklepie „wszystko po 5 złoty”. Tylko tyle jestem dla ciebie warta.. Te wszystkie plany i marzenia, o których rozmawialiśmy, zawsze pozostawały wyłącznie w twojej wyobraźni. A może tak naprawdę, będąc ze mną, byłeś kimś innym.. Kimś, kogo zaczęłam nienawidzić od momentu, gdy zobaczyłam cię z Nią. W czym Ona była ode mnie lepsza? Co Ona dawała ci, czego ja nie mogłam? Ty milczysz i ja milczę, a wraz z nami nasze ciała. Dotykasz mnie, a ja czuję jej zapach na tobie. Jakieś tandetne perfumy, kupione na bazarze za dwadzieścia złotych. Zresztą jak ona się ubiera?! Czy jej bielizna również jest koronkowa, tak jak lubisz? A te lateksowe kozaki, które założyłam na twoje urodziny? Pamiętasz jak krzyczałeś, że seks ze mną to jak wejście przez „zieloną granicę” do Nieba?! A, co na to twoi koledzy? Grzesiek, Robert, Artur? Na pewno wiedzą o niej. Jak mógłbyś się nie pochwalić. Tylko, czy i oni nie dostrzegli różnicy? Nie mówili ci, że nie zamienia się Ferrari na Syrenkę?
A ja pamiętam wciąż jak się poznaliśmy. Jak cię zlekceważyłam. Nawet nie wiesz, że gdy robię tam zakupy, to zawsze dłużej stoję przy tym regale. Dzięki tobie moja stopa teraz już nigdy więcej tam nie postanie.
Po każdym seksie szoruję się dokładniej, by zmyć Ją z siebie. Jak mogłeś mi to zrobić? Takich kobiet jak ja, nie zostawia się dla innej. To ze mną zdradza się żony i nudne dziewczyny. A ty miałeś mnie na własność. Miałeś nie tylko moje ciało, ale i serce. A teraz czuję się jak ostatnia zdzira. Zbrukana, zgnieciona i wyrzucona na śmietnik. Nienawidzę ciebie, nienawidzę siebie. Czym ona w ogóle się zajmuje? Ma jakieś wykształcenie? O czym z nią rozmawiasz? Bo nie wierzę w to, że uprawiasz z nią tylko seks. Seks, mój drogi, to ty uprawiałeś ze mną. Ten dziki, namiętny, ten niedozwolony i ten romantyczny. Na łóżku, kanapie, stole, masce samochodu, w przebieralni. Rano, w porze lunchu, wieczorem, w nocy, w weekend, na urlopie, na obiedzie u rodziców. A właśnie, co powiesz rodzicom? Ciekawe czy już wysłuchałeś kazania matki. Przecież to ja jestem synową ich marzeń. Ona nigdy nie dorośnie mi do pięt. Nigdy nie będzie lepsza ode mnie. Zawsze pozostanie tylko namiastką lepszego świata, który masz ze mną.
Siedzisz teraz koło mnie na jakiejś nudnej sztuce w teatrze. Udajesz, że cię interesuje. Chociaż, może rzeczywiście tak jest. Zawsze miałeś wysublimowany gust. Trzymasz ręce na kolanach. Już twoja dłoń nie splata się z moją w uścisku. Jesteśmy sobie tak obcy, będąc tak blisko. Zamykam oczy i czuję dotyk twoich ciepłych ust na swojej szyi. Kiedyś były czułe i delikatne. Teraz są zimne i takie szybkie. To właśnie one pchnęły mnie w ramiona tamtego mężczyzny. Znów chciałam poczuć tą pasje i namiętność. Chciałam wiedzieć, co się czuje będąc z kimś innym, a wracając do domu, patrzy się w oczy partnera i kłamie jak z nut. Naprawdę nie mogę się nadziwić, jak lekko sobie z tym radzisz. Ja po tamtej nocy cały dzień płakałam. Czułam się brudna i upodlona, gorzej niż po nocy z tobą i jej perfumach..
Mówisz coś do mnie, ale ja tego nie słyszę. Łzy cisną mi się do oczu. Zaczynam się zastanawiać, czy ją też przyprowadziłeś tutaj. Na czym byliście? Na innej nowej sztuce, o której pisali w gazetach? Nie, to niemożliwe. Wstydziłbyś się ją zabrać do teatru, czy opery. Ona z pewnością woli komercyjny film w kinie. W ostatnim rzędzie na pustym seansie moglibyście uprawiać seks. Patrzę na ciebie, a moje oczy pytają, czy zrobiłeś z nią to w kinie. Bo nie chcę wiedzieć, czy w naszym łóżku, czy na naszym dywanie, bo tego bym nie zniosła. Ja przynajmniej poszłam do hotelu. Na palcu Tamtego był odcisk po obrączce, więc nie chciałam zbrukać mieszkania jakiejś przypadkowej kobiecie, tak jak być może ty to zrobiłeś. A zrobiłeś, prawda?
Nie wytrzymuję. Muszę wyjść. Robi mi się słabo od natłoku myśli. Wymiotuję w toalecie. Nie zdążyłam zauważyć, czy wyszedłeś za mną. Przecież sztuka tak cię zainteresowała, że z pewnością pomyślałeś, że wychodzę, tylko na chwilę, więc po co się kłopotać moim stanem zdrowia. Patrzę w lustro i widzę smutną kobietę.  Kobietę w masce. Z perfekcyjnym makijażem, starannie upiętymi blond włosami, podkreśloną strojem smukłą sylwetką. Zawsze elegancką i nienaganna. Z wyższym wykształceniem, dobrze płatną satysfakcjonującą pracą. Z przystojnym mężem, który zadawalał ją w łóżku. Wręcz para idealna. Aż rzygać się chce.
Wychodzę z toalety, planując powrót do domu, nie informując cię o tym. Chciałam, żebyś się martwił. Chciałam, znów poczuć przez chwilę, że o mnie myślisz. Wychodzę i widzę ciebie na korytarzu. Pytasz, czy wszystko w porządku. Czy dobrze się czuję, bo tak nagle wyszłam. Znów czuję twoją troskliwą rękę na swoich plecach. Mdleję. Budzę się rano. Mam mdłości. Przed teatrem piłam wino. Może ono zaszkodziło. Ty jeszcze śpisz. Myśli z prędkością światła krążą mi po głowie. Ubieram dres i po cichu wymykam się z mieszkania. W tesco znajduję półkę z testami ciążowymi. W głowie wyliczam dni od ostatniego okresu. Przeklinam się, że dlaczego właśnie teraz. Przecież nigdy nie chciałam być samotną matką. Zastanawiam się, czy w weekendy będziesz zabierał je na spacery ze swoją nową rodziną.
Jedna kreska negatywny, dwie pozytywny. Pozytywny, w tym słowie jest tyle ironii. Bo z czego tu się cieszyć? Mąż mnie zdradza, a ja jestem w ciąży. Jeszcze pomyśli, że zrobiłam to specjalnie, by utrudnić rozwód. ROZWÓD?! Wypowiedziałam to słowo. Jak dziwnie brzmiał jego dźwięk po zaledwie trzech latach małżeństwa. Nawet nie skończyłam trzydziestu lat. Zresztą teraz rozwód przed trzydziestką jest modny. Szybko się zaczęło, szybko się skończyło. W sumie znaliśmy się dwa lata, zanim się pobraliśmy. Ale ja wiedziałam już po trzech miesiącach, że jeśli tylko mi się oświadczysz, to powiem tak. Może i byłam głupia, ale jak zakochana. Kochałam cię..  Nadal kocham, dlatego tak bardzo mnie to boli. Nie potrafię ci tego wybaczyć. Nasze życie już nigdy nie będzie takie samo. Znów płacze. Siedzę na toalecie, patrzę na test, który położyłam na umywalce i ryczę. Przez własne szlochy słyszę twoje kroki w przedpokoju. Grzecznie pukasz i pytasz, czy wszystko okej. Nie, nie jest okej, odpowiadają moje myśli, a płacz się nasila. Dobrze wiesz, że nie lubię, gdy wchodzisz do łazienki, gdy w niej jestem, ale dziś łamiesz ten zakaz. W twoich oczach widzę najpierw przerażenie. Pewnie myślałeś, że podcinam sobie żyły. Później zaskoczenie na widok testu. Emocje w twoim spojrzeniu zmieniały się tak szybko, jak w moim przybywało smutku i rozpaczy. Stanąłeś na środku łazienki nie wiedząc, co robić dalej. Skąd u ciebie ta bezradność? Czułam, że chcesz mnie przytulić, ale moje zachowanie hamowało w tobie wszelkie odruchy.
Po trzech latach małżeństwa doczekaliśmy się upragnionego dziecka. Lekarka potwierdziła ósmy tydzień ciąży. Tylko czy to, na co tak długo czekaliśmy, przyszło w odpowiednim momencie? Dlaczego akurat wtedy, gdy nasze drogi zaczęły się rozchodzić. I to dokładnie… wstrzymałam na chwilę oddech. Nie może być. Poprosiłam ginekolog o dokładną datę poczęcia. O, okrutny losie! Jak możesz być tak zmienny!? Tej jednej nocy, mój mąż przestał być moim mężem. Ale tej samej nocy stał się ojcem. Ojcem dziecka, którego nigdy nie począł.




ON:
Twoje ciało przestało reagować na mój dotyk. Czuję, jakbym kochał się z obcą kobietą. Co się stało, że tak oddaliliśmy się od siebie? Kiedy w ogóle do tego doszło? Czy można tak po prostu z dnia na dzień przestać kogoś kochać? Nie rozumiem twojego spojrzenia pełnego wyrzutu. Przez nie czuję się winny, tylko nie wiem czego. Ewa mówi, że to przejściowe. Zapewne przechodzisz jakiś kryzys i muszę to przetrzymać. Staram się. Tylko, gdyby twoje oczy nie były takie pełne smutku i żalu. Kochanie, tak bardzo chciałbym ci pomóc. Dlaczego ze mną nie rozmawiasz? Teraz Ewa stałą się pośredniczką moich uczuć. Mam ci trochę to za złe. Przecież to ty jesteś moją żoną, a nie ona. To z tobą powinienem rozmawiać o naszych problemach, a nie z koleżanką z pracy. Głupio mi przez to. Przecież Ewa też ma swoją rodzinę.
Tamtego dnia, jak nigdy potrzebowałem to wszystko z siebie wyrzucić, a Ewa jest taka przyjazna i otwarta. Wiesz, ma wspaniałego dwuletniego synka. Ciągle o nim opowiada. Czasem zastanawiam się, kiedy i ja zostanę ojcem..
To był deszczowy wieczór, gdy wróciłem do domu później niż zwykle. Mieliśmy wtedy firmową kolację w centrum. Wracając, po drodze podrzuciłem Ewę do domu. Mieszka po drugiej stronie miasta, ale tak lało, że nie miałem sumienia zostawiać jej na tym przystanku. Właśnie wtedy po raz pierwszy posypałem się i powiedziałem jej o wszystkim co czuje. Zatrzymaliśmy się na jakimś opustoszałym parkingu, a ona długo mnie pocieszała. Radziła jak przetrwać ten chwilowy kryzys.
Od tamtego czasu twoje ciało stało się jak sopel lodu. Już nie reagowało na moje pocałunki. Tak jakby na miejsce mojej ukochanej żony przyszła inna kobieta. Obca i zimna. Milcząca, ale jakże pełna wyrzutów.
Moje powroty do domu zaczęły się opóźniać. Nie potrafiłem spędzać czasu w szklanej górze, w której się zamknęłaś.
Chodzę czasem do tego sklepu, w którym się poznaliśmy. Zatrzymuje się zawsze przy tym regale. Ekspedientki dziwnie się na mnie patrzą, ale zwykle po chwili któraś podchodzi i pyta czy w czymś nie pomóc. Nie, dziękuję. Odpowiadam. Pamiętasz, co ty powiedziałaś? Poszło mi aż w pięty. Byłem wtedy tak zauroczony, że język stanął mi w kołek. Pierwszy raz mi się to zdarzyło. Co by mój szef powiedział, gdyby przytrafiło mi się to podczas rozmowy z klientem? Śmiałaś się, gdy to wspominaliśmy. Czy wiedziałaś, że już tamtego dnia, gdy cię zobaczyłem, byłem pewny, że to właśnie z tobą chcę spędzić resztę swojego życia? Nadal chcę. Tylko proszę porozmawiaj ze mną.
Siedzimy obok siebie na jakiejś nudnej sztuce. Wybrałem ją, bo miałem nadzieje, że ci się spodoba. Ostatnio dużo o niej pisali w gazetach. Nasze ręce spoczywają daleko od siebie. Pragnę uchwycić twoją dłoń. Pocałować jej wierzch i przyłożyć do swojego policzka. Poczuć słodki i ciepły smak twoich ust, jak dawniej. Tymczasem siedzimy obok siebie, tak bliscy, a tak dalecy. Ja udaję zainteresowanie grą aktorów. Widzę kątem oka, jak wychodzisz z Sali. Ostatnio często korzystasz z toalety. Martwię się, czy nie jesteś chora, ale boję się zaproponować wizytę u lekarza. W ogóle boję się do ciebie odezwać. Nie wiem dlaczego. Może boję się usłyszeć zarzuty, których nie zrozumiem. Ewa mówi, że mój stosunek do ciebie nie powinien ulec zmianie, że w takich chwilach powinienem być przy tobie, że powinienem z tobą porozmawiać. Ale nie powiedziałem jej o swoim lęku. Wychodzę więc za tobą. Stoję na korytarzu przed drzwiami do toalety i odliczam każdą minutę, którą tam spędzasz. Zastanawiam się, czy nie zabrać cię na pogotowie. Ale to mogłoby cię rozzłościć, bo nie lubisz szpitali. Wychodzisz w końcu. Taka blada i osłabiona. Pytam, jak się czujesz, a ty mdlejesz, opadając w moje ramiona, jak bezbronne dziecko. Znów mogę poczuć słodki ciężar twojego ciała. Jak cudownie jest mieć cię przy sobie i móc się tobą zatroszczyć. Zawożę cię do domu i kładę do łóżka. Rano zdecydujemy razem czy jednak chcesz jechać na ostry dyżur. Może zaszkodziło ci to wino, które piłaś przed wyjściem do teatru.
Rano, twoje miejsce w naszym łóżku jest puste. Pozostał tylko zimny ślad w zgniecionej pościeli. Wstaję więc, by cię poszukać. Z łazienki dochodzi mnie dźwięk twojego płaczu. Do głowy przychodzą mi najgorsze myśli. Pukam najpierw do drzwi, bo wiem jak bardzo nie lubisz, gdy wchodzę bez ostrzeżenia. Brak odpowiedzi na moje nawoływanie, jedynie większy szloch z twojej strony, podejmują decyzję za mnie. Rozpościeram drzwi na oścież, a moim oczom nie ukazujesz się ty w potoku krwi z rozciętych żył (zdecydowanie zbyt czarne myśli mnie naszły), tylko ty siedząca na toalecie ze spojrzeniem przykutym do umywalki. Patrząc w to samo miejsce dostrzegam test ciążowy. Nic nie rozumiem. Ogarnia mnie bezradność. Płaczesz, bo wyszedł negatywnie, a ty chcesz tak bardzo być mamą? Czy płaczesz, bo wyszedł pozytywnie, a ty nie jesteś jeszcze na to gotowa? Pragnę cię przytulić, ale nie potrafię. Nie jestem w stanie wykonać żadnego ruchu.
Lekarka potwierdziła ciążę. Ósmy tydzień. A więc jednak będę na reszcie ojcem. Tatą. To takie cudowne uczucie. Rośnie w tobie owoc naszej miłości. Po trzech latach małżeństwa wreszcie będziemy rodzicami. Tak bardzo cię kocham i tą istotkę, która się w tobie poczęła. TATO to najpiękniejsze słowo na świecie.


KONIEC