piątek, 20 lipca 2012

Trudna decyzja..


Pewnego dnia przyszła do mnie dziewczyna z problemem takim, jak każda inna, która wcześniej pojawiła się w moich drzwiach. Jak zwykle złamane serce, rozczarowanie mężczyzną, którego kochała czy też upewnienie się, czy to jest właśnie ten. Jak wiele historii przerobiłam z tymi nieszczęsnymi kobietami. Każdej z nich starałam się pomóc i dać nadzieję na miłość. Ta dziewczyna niczym się nie różniła od poprzednich. Jednak w momencie, w którym stanęła w moich drzwiach, jakbym zobaczyła siebie samą sprzed dwóch lat. Z czasów, gdy moje serce należało do Niego. Dziewczyna promieniała i roztaczała wokół siebie blask spełnionej miłości. Jednak skoro pojawiła się u mnie, jej duszę coś dręczyło. Dokładnie tak samo jak mnie. Ten sam niepokój, tak jakbyśmy nie potrafiły po prostu być szczęśliwe i cieszyć się tym szczęściem wtedy kiedy trwa. Przyszła, bo szukała czegoś więcej. Zapewnienia, że to wszystko nie jest tylko wytworem jej wyobraźni i, że ona również zasługuje na prawdziwą miłość. Tyle rzeczy w życiu przerobiła, tyle razy miała złamane serce, skąd miała wiedzieć czy i tym razem nie będzie tak samo.
Rozłożyłam karty i aż wstrzymałam oddech. Cóż miałam poradzić tej biednej dziewczynie, gdy los wcale nie chciał żeby jej życie ułożyło się inaczej niż do tej pory. Wiedziałam jednak, że taka informacja ją załamie, a ona już na zawsze straci wiarę w miłość. Była tylko jedna słuszna decyzja jaką mogłam podjąć, czyli powiedzenie prawdy. Tak bardzo szkoda mi było tej dziewczyny, a może tak bardzo szkoda było mi mnie. Mnie sprzed 2 lat. Mnie, która siedziała, tak jak ta dziewczyna, naprzeciw osoby, która miała sprzedać mi słowa pociechy i nadziei. Właśnie na to liczyłam wtedy. Nie chciałam usłyszeć o żadnej skrywanej tajemnicy, o tym, że mężczyzna, którego pokochałam oszukiwał mnie. Wtedy tylko usłyszałam. „Ma pani dwa wyjścia, ale skoro pani do mnie przyszła, to już pani wybrała to właściwe. Może pani stąd wyjść i udawać, że nic nie wie i żyć z tym mężczyzną w ułudzie i pozwolić się oszukiwać do końca swego życia. Bo on nie będzie chciał pani opuścić. Ożeni się z panią i da pani dzieci. Ale przez cały czas będzie panią okłamywał. A może pani stąd wyjść i nie pozwolić, by ktokolwiek panią omamiał i mówił kłamstwa w imię miłości do pani. Jeśli wierzy pani, że jest w stanie podołać którejkolwiek z tych sytuacji, proszę ją wybrać. Nie będzie łatwo w żadnym przypadku. Tylko, że nie wiem czy gorzej jest żyć ze świadomością kłamstwa, czy tego, że postąpiło się słusznie i w najlepszy dla siebie sposób.” Wtedy cała moja aura spełnienia i miłości ulotniła się w jednej sekundzie. Nagle moje serce spowiła czarna plama rozczarowania, zranienia i zgorzknienia. Nie chciałam wierzyć w ani jedno jej słowo, ale w głębi siebie wiedziałam, że to jest prawda. Wiedziałam, że moja intuicja już dawno mi to podpowiadała, ale ja nie chciałam jej słuchać. Teraz, gdy zderzyłam się z prawdą twarzą w twarz i musiałam dokonać wyboru, wydało się to najgorszym momentem mojego życia. Wiele razy plułam sobie w brodę, że zdecydowałam się na tamtą wizytę, że jakie licho mnie tam pchnęło. Przecież dziś mogłabym już być mężatką i mieć dziecko. Tylko, że za jaką cenę..
Spojrzałam jeszcze raz w karty, ale odpowiedź była oczywista. Spojrzałam wtedy na tą młoda kobietę, przepełnioną szczęściem, o błyszczących oczach i z pięknym brylantem na palcu. Jak mogłabym zepsuć jej szczęście. Kto dał mi do tego prawo. W końcu nie jestem żadnym Bogiem, a ludzie sami powinni decydować o swoim losie. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam. „Droga Pani, czego najbardziej na świecie pragnie pani od życia?” „Rodziny. Własnej rodziny. Całe życie marzyłam o tym, by spotkać mężczyznę, który będzie mnie kochał ze wzajemnością i który będzie chciał spędzić ze mną całe życie. Widzi pani, wczoraj mój chłopak mi się oświadczył. Jestem tym faktem bardzo podekscytowana, ale i zarazem przerażona. Całe życie czekałam na tą właśnie chwilę. Ale znamy się zaledwie rok. Skąd mam wiedzieć, czy wszystko pójdzie po mojej myśli?” „Kochasz go?” „Jak nikogo na świecie” „Czy on kocha Ciebie?” „Tak.” „Skąd wiesz?” Pokazała mi jeszcze raz pierścionek na palcu. „Czy gdyby mnie nie kochał, to nie poprosiłby mnie o rękę? Czy to nie znaczy, że właśnie ze mną chce spędzić życie?” Jej głos był pełen nadziei i oczekiwania tego co jej powiem. „A więc proszę Panią, Pani narzeczony kocha Panią. Jednak skrywa pewne tajemnice, których nie chce, bądź nie jest w stanie Pani wyjawić. Jeśli naprawdę tak bardzo się kochacie, dobrze by było byście szczerze ze sobą porozmawiali jeszcze przed ślubem. Jeśli to, co Pani ukochany Pani powie, usatysfakcjonuje Panią i będzie Pani dalej gotowa go poślubić, to proszę robić to co podpowie Pani serce. Jeśli jednak nie spodoba się Pani ta informacja, proszę kierować się rozumem, bo wtedy serce nie będzie najlepszym doradcą. I proszę pamiętać, że decyzja zawsze należy tylko do Pani i nikt nie ma prawa za Panią jej podjąć. Cokolwiek się wydarzy, to Pani życie i to Pani musi je przeżyć, nikt inny. To Pani decyduje w jaki sposób będzie ono wyglądało.” „Nie rozumiem. Jakie tajemnice? Czy to ma coś wspólnego ze mną? Czy nie dojdzie do ślubu?” Widziałam jak niepokój zaczął w niej narastać, a aura radości i miłości zanikać. „Powtórzę jeszcze raz, Pani narzeczony bardzo Panią kocha.” Uspokoiła się. Aura wróciła. „Jedynie dla Pani dobra i spokojnej przyszłości proszę z nim porozmawiać. Oczywiście jeśli tego Pani chce. Bo jeśli nie chce Pani nic wiedzieć, to proszę tego nie robić. Chociaż z drugiej strony po cóż przychodziłaby Pani do mnie..”
Dwa lata temu nikt nie dał mi szansy takiej jaką ja dałam jej teraz. Czy zrobiłam słusznie? Może gdybym wtedy usłyszała takie słowa, które jej przekazałam, sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Często zastanawiam się jak bardzo powinnam być szczera w stosunku do tych wszystkich osób, które do mnie przychodzą. W końcu jakim prawem decyduję o ich przyszłości lub dlaczego kreuję ich rzeczywistość. Ale czy nie po to właśnie do mnie przychodzą? Może potrzebują by ktoś przez chwilę za nich pomalował ich świat, nadał im zupełnie inny wyraz i znaczenie… Pozwolił dostrzec, to czego sami nie potrafią. Jednak czasem nie potrzebnie ingerujemy w naszą rzeczywistość. Pewne rzeczy po prostu muszą się wydarzyć, byśmy mogli się czegoś nauczyć. Czy więc słusznym jest zapobieganie im..
Dziewczyna zapytała jeszcze o kilka innych kwestii i wyszła zadowolona i wciąż szczęśliwie zakochana. Jednak już tam gdzieś na dnie jej serca zapaliła się lampka. Lampka, która nie da jej spokoju i która przyświeci jej drogę w momencie, w którym będzie tego potrzebowała.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz