Kiedy byłam małą dziewczynką wierzyłam w dobre wróżki,
które czuwają nad naszymi marzeniami. Wierzyłam, że jeśli tylko będę czegoś
bardzo pragnąć to na pewno to się spełni. Moja duchowa opiekunka, która cały
czas nade mną czuwała, pokiwała mi wtedy głową na zachętę. Powiedziała, że
jakąkolwiek drogę w życiu wybiorę ona zawsze będzie przy mnie. Uwierzyłam jej.
W końcu magia była wręcz namacalna. Mogłam jej dotknąć, poczuć, zobaczyć. Kiedy
byłam jeszcze nastolatką w ręce wpadły mi karty Tarota. Wydawało się, że był to
całkowity zbieg okoliczności. Nic bardziej mylnego. Tak miało się stać. Nie
rozumiałam ich, ale wiedziałam, że one mogą bardzo dużo. Mogą sięgnąć tak
głęboko do ludzkiej duszy, jak nikt inny. Moja opiekunka przyglądała się temu w
zadumie nic nie mówiąc. Zajrzałam więc w głąb mojej duszy i ujrzałam mrok.
Przeraził mnie on tak bardzo, że nie byłam w stanie sobie z nim poradzić. W
końcu cóż młode naiwne dziewczę może wiedzieć o życiu i jego złej naturze. Może o wiele więcej niż jest w stanie przyjąć.
Wtedy nie byłam gotowa zmierzyć się z Prawdą jaką niosły karty. Mówiły do mnie,
ale ja nie chciałam ich słuchać. Uważałam, że kłamią i robią mi na złość. One
były przeciwko mnie. Nie rozumiały czego naprawdę chcę i nie chciały mi tego
dać. Odrzuciłam je wtedy od siebie zraniona dogłębnie i zbuntowana przeciwko
kartom. Moja opiekunka powiedziała tylko „pewnego dnia zrozumiesz i będziesz
gotowa”. Nie chciałam jej wierzyć. Wtedy karty stały się dla mnie całym złem
jaki niesie świat. Ale ona miała racje. Musiałam być gotowa by poznać
niepoznane, by zrozumieć siebie i pogodzić się z prawdą jaką niesie Tarot.
Czasem wydaje mi się, że człowiek musi zmierzyć się ze
swoją najciemniejszą stroną by zrozumieć, że to jest to. To jest ten moment,
gdy wiesz, że potrzebujesz drogowskazu, że jesteś po coś na tym świecie i to
wszystko nie może być aż tak dobijające. Zaczynasz myśleć o tym kim jesteś i
jakie jest twoje przeznaczenie. Czego tak naprawdę pragniesz i co ci daje
największe szczęście. Jakie są moje mocne strony a jakie słabości. Jak głęboki
jest mój ból i cierpienie i skąd się on bierze. Co mogę zrobić, by lekcja jaką
dało mi życie nie poszła na marne. Wtedy również padło pytanie w co tak
naprawdę wierzę, a w co chcę wierzyć.
Wybór został dokonany. Transformacja rozpoczęta. Rzeczy
zaczęły się dziać. Astrologię pokochałam od razu miłością czystą. To był sens
mojego życia. To było długo wyczekiwane spełnienie. Mogłam mieć dwie rzeczy na
raz. Narzędzie do poznawania siebie i pomagania innym, a zarazem przyjemność twórczego
tworzenia. Jak wiele można dać sobie i innym pisząc horoskopy. Jak bardzo można
poznać siebie. Do tej pory wydawało mi się, że jestem jaka jestem. Bóg mnie
taką stworzył, rodzice wychowali, to teraz świecie mnie masz. Horoskop osobisty
pokazał mi zupełnie nową osobę. Przedstawił mnie sobie. Nie wiedziałam, że tak
wiele rzeczy nie chciałam dostrzegać, że pewne rzeczy nie dzieją się bez
przyczyny i że moja praca nad sobą dopiero się zaczęła. Zapragnęłam tą wiedzą
podzielić się z innymi. Chciałam by każdy miał możliwość poznania siebie i
drogi, do której zmierza. Wtedy właśnie pojawił się na powrót Tarot. Już się go
nie bałam. W końcu wiedziałam kim jestem. Zaprzyjaźniliśmy się, ba bardzo się
nawet kochamy. Szanujemy nawzajem to co sobie dajemy.
Horoskopy dzienne są jak spełnienie marzeń. Uwielbiam
pisać. Mam nadzieję, że pewnego dnia napisze książkę. Teraz są to tylko krótkie
opowiadania. A horoskopy są połączeniem tych dwóch pasji. Astrologii i
pisarstwa. Są rozrywką, która innym pomaga i może pozwoli pewnego dnia się
zatrzymać i zastanowić nad swoim przeznaczeniem. Ja jestem dopiero na początku
swojej drogi. Moja duchowa opiekunka mówi, że jest ona długa i jeszcze wiele
przede mną, ale muszę być wytrwała i wierzyć. Więc idę przez życie. Wraz z moją
pasją do astrologii, ukochanym Tarotem, magią, która towarzyszy mi każdego dnia
i nadzieją, że ludzie, którzy staną na mojej drodze będą mogli choć przez
chwilę zanurzyć się w kojącej energii i wyniosą z niej coś dla siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz